Nawet lekarzom zdarza się mylić jej objawy z depresją. Chorujący natomiast myślą, że mają niesamowite predyspozycje i możliwości.
„Poczułem, jakby ktoś mi obwieścił, że już nigdy nie będę sobą”
Piątek
Siedzę przy szpitalnym łóżku i patrzę na jego co raz bledszą twarz i co raz bardziej zgaszone oczy. Nie wierzę w to co widzę. Nie wierzę, że z człowieka roześmianego i tryskającego życiem zmienił się w swój cień, który nie ma już marzeń i przestał się uśmiechać. Widzę jak z dnia na dzień jest co raz bardziej obojętny i co raz bardziej milczący. Zdaję sobie sprawę, że ma… że my mamy co raz mniej czasu. Czy mamy w ogóle jeszcze jakikolwiek czas? Myśli przepływają mi przez głowę z prędkością błyskawic, ale moja twarz jest pogodna. Wiem, że nie mogę po sobie pokazać całego bólu i strachu, który mam gdy myślę o tym, że nie wiem co przyniesie kolejny dzień.
Kroplówka spływa do jego żyły, kropla po kropli. Niczym klepsydra obwieszczająca, że czas nam ucieka.
Szybko odwracam wzrok.
-Pamiętasz jak kiedyś chciałem sobie kupić to cholernie drogie BMW? – pyta mnie.
Potakuję z uśmiechem i zamyślam się.
-Nie zrobiłem tego bo przecież inwestowanie jest ważniejsze. Zabrałem sobie to przeżycie wolności i niesamowitą adrenalinę na rzecz wyjebanego w kosmos interesu, za który prawie przypłaciłem życiem. Ale znajomi byli pod wrażeniem, zazdrościli mi, a ja siebie nienawidziłem. W imię czego robimy rzeczy, z którymi się nie utożsamiamy?
Nie wiem co odpowiedzieć mu na tak postawione pytanie więc chwytam go za nieruchomą dłoń i ściskam. Jakbym chciała przelać w nią trochę ciepła i nadziei. Dłoń pozostaje jednak nieruchoma.
-Wiesz, jak tak tu leżę to zrozumiałem, że życie jest proste jak drut. Że tylko my komplikujemy je wtłaczając na pierwszy plan swoje obawy, swoje demony i sabotujemy siebie samych.
-Co byś zrobił gdybyś wyzdrowiał? – pytam.
-Zrobiłbym wszystko tak, że gdybym kiedyś spotkał na swojej drodze magika, który mi oferuję powrót do przyszłości za friko, wyśmiałbym typa. Wiesz dlaczego? Bo kochałbym swoje życie i nie żałowałbym ani jednej decyzji. Pozwalamy by dorosłość zabiła w nas to, czego nie da się kupić za żadne pieniądze. Pamiętasz swój pierwszy pocałunek? Mój pachniał coca colą wypitą na pół i balonową gumą do żucia. Widziałem gęsią skórkę na jej przedramieniu i jakaś niesamowita euforia rozsadzała mi serce. Dziś mało rzeczy nas cieszy. Ludzie przewijają się jak w kalejdoskopie. Z jednymi rozmawiamy, z drugimi nawet sypiamy, a nazajutrz wracamy do pracy, by zarabiać na wszystkie zobowiązania.
Cholerna pustka.
Wchodzi pielęgniarka, odpina kroplówkę i zmęczonym głosem mówi:
-Czas odwiedzin już się skończył, proszę się pożegnać, pacjent musi odpocząć.
Wiesz Mała…
nie wiem co będzie jutro, ale mamy dziś, a to na prawdę sporo.
Patrzymy na siebie porozumiewawczo. Momentalnie poprawia mi się humor gdy widzę szelmowski błysk w jego oku bo to znaczy, że obojętność nie wkradła się w niego na dobre. Że jeszcze coś czuje.
Pielęgniarka wychodzi, a my wychodzimy na dach.
Miasto wygląda obłędnie pięknie tej nocy. Rozjarzone milionem światełek kolejnych mieszkań, krzyczącymi neonami i szumem ulicy. Chwyta mnie za dłoń i zamyka oczy. Robię to samo.
Oddychamy mroźnym, rześkim powietrzem i wsłuchujemy się w rytm miasta.
-Okoliczności mogłyby być inne, ale i tak jest pięknie – mówi.
-Co teraz? Pytam.
-Nic, zamówimy pizzę z dostawą na dach. – uśmiecha się.
Nigdy nie wiesz czy właśnie nie przeżywasz najpiękniejszej chwili swojego życia.
Zawsze miej wiarę, nawet gdy wydaje się, że nic już nie można zrobić.
Żyj, oddychaj, mów co czujesz i nigdy się nie skreślaj.
Śmiej się głośno i spełniaj marzenia, nawet te niedorzeczne
Nawet nie wiesz jak boli świadomość, że się tego nie robiło…