dziewczyny z powstania anna herbich

Dziewczyny z powstania – Anna Herbich [RECENZJA]

Kobiety myślą, spostrzegają i odczuwają rzeczywistość w sposób całkiem odmienny niż robią to mężczyźni. Ich dłonie stworzone zostały do niesienia pomocy,  a serca przepełnia ciepło i wrażliwość, którymi nieustannie dzielą się ze światem. Czas wojny dobitnie ukazał, jak ogromna jest różnica pomiędzy mężczyzną a kobietą. Oni walczyli, zabijali i do ostatniego tchu byli w stanie bić się o to, co najważniejsze. One na przekór leczyły i naprawiały – rany serca jak i te, które bolały o wiele bardziej – rany duszy. Walczyli jakby przeciwko sobie, a równocześnie w tej samej, słusznej sprawie – bronili kraju, wolności, honoru. Nadszedł pełen grozy ale i nadziei sierpień roku 1944. Młodzi Polacy, patrioci mieli już dość represji okupanta, chcieli  w końcu odetchnąć pełną piersią w wyzwolonym kraju, poczuć zew wolności i cieszyć się młodym życiem bez granic. Byli to w większości pełni zapału chłopcy i dziewczęta, wrzała w nich gorąca krew, niesamowity entuzjazm i niepohamowana chęć do walki z wrogiem.  Nadeszła godzina W, godzina pożegnania się z najbliższymi i przywitania się ze śmiercią, strachem, ale i nieśmiało tlącą się iskrą nadziei. Od tej pory na ulicach Warszawy rozpoczęły się dni zbierające krwawe żniwo.

Na odwrocie książki znajdujemy informację o autorce. Jest nią Anna Herbich- dziennikarka tygodnika „Do Rzeczy”. Wcześniej pisała dla „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”. Jest rodowitą Warszawianką. Jej babcia jest jedną z bohaterek Dziewczyn z Powstania.

Powstanie zastało kobiety podczas gotowania obiadu, karmienia nowo narodzonego dziecka albo beztroskiego spaceru po ulicy.

Książka jest zbiorem jedenastu opowieści kobiet, które przeżyły ten trudny, pełen wyrzeczeń czas. Patrzę na powstanie z perspektywy jedenastu par kobiecych oczu i widzę jak waliły  im się marzenia, widzę jak żegnały swoich mężów, braci i sąsiadów po raz ostatni. Czyta się ją jednym tchem, trzyma nas bowiem w jakimś niezwykłym  klimacie tamtego okresu. Po paru pierwszych zdaniach przenosimy się wśród ruiny i widzimy jedno wielkie gruzowisko, jakim stała się Warszawa. Niemalże mamy przed oczami ten przerażający krzyk, płacz i wszędzie krew – pełno krwi…

Bohaterki pochodzą z różnych klas społecznych. Jedne zostają sanitariuszkami i łączniczkami, inne porzucają dotychczasowe życie i obowiązki, a od tej pory każdy dzień wypełnia im strach i walka o przetrwanie.  Niewyobrażalnie wielka obawa o to, co przyniesie jutro. Jedenaście kobiet i jedenaście historii. Oczyma wyobraźni widzę Sławkę, Halinkę, Renę, Zosię, Bliznę, Annę, Marzenkę, Jadwigę, Teresę, Dorę i Irenę .Patrzę na  ich długie warkocze, roześmiane oczy, które chwile później wypełniają się łzami i bólem. Podziwiam ich piękne sukienki w kwiaty, które zamieniają się na szary, wojskowy mundur. Zamiast kwiatów trzymają w dłoni granaty, a na ramieniu dźwigają  torby po brzegi wypełnione bandażami.

Z niedowierzaniem czytam jak matka spędziła z noworodkiem przerażające dni bez wody, światła i jedzenia, nie mówiąc o podstawowych środkach do higieny. Widzę hrabiankę z Wilanowa, która bezsilnie patrzy jak Niemcy panoszą się w pałacu i bezczeszczą polską kulturę i tradycję.  Książka napisana w tak niezwykły sposób, że czuję się jak czynny uczestnik powstania i prawie czuję oddech wroga na własnej skórze.  Autorka zabiera nas w przerażającą, wzruszającą i wstrząsającą podróż przez zniewolone miasto.

Biorąc pod uwagę  kwestie praktyczne, książkę czyta się przyjemnie co jest niewątpliwie zasługą prostej i wyraźnej czcionki. W środku znajdziemy też wiele archiwalnych zdjęć, które nadają każdej z historii niepowtarzalny wydźwięk, pozwalają nam dokładniej wyobrazić sobie jak wszystko wtedy wyglądało.

Po przeczytaniu ostatniego zdania długo milczałam i byłam mocno wzruszona losem bohaterek, którym młodość upłynęła na ciągłej walce – a przecież chciały tylko żyć spokojnie i szczęśliwie w wolnym kraju. W tej chwili ogromnie doceniłam, że ja mam ten przywilej. To co zrobiły kobiety podczas powstania jest nie do opisania.  Ofiarność i wielkie poświęcenia –  własnego zdrowia, rodziny i życia zasługują na ogromny szacunek teraźniejszych i przyszłych pokoleń. Nie wolno nam nigdy o nich zapomnieć.

Poniżej piosenka „ Miasto” w wykonaniu Ani Iwanek & Pati Sokół wraz z  Piotrem Cugowskim. Jej słowa wiernie oddają wszystkie  moje uczucia i myśli jakie mi towarzyszą, gdy myślę o dziewczynach z powstania…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *