Klucz do osiągania szczęścia tkwi w uświadomieniu sobie, że nie musisz każdego swojego czynu usprawiedliwiać, ani też zastanawiać się czy zrobienie czegoś konkretnego ma jakiś sens i wniesie coś do twojego życia. Najważniejsze jest to, żeby robić rzeczy, na które w danym momencie masz ochotę, bez pytań w stylu: Po co? Co mi to da?
Robisz je bo po prostu chcesz i daje ci to przyjemność.
Każdy z nas ma umiejętność życia chwilą, ale w momencie kiedy skończyło się nasze dzieciństwo, zapomnieliśmy o niej. Jako dziecko prawdopodobnie nie zastanawiałeś się czy babranie się w błocie ma jakiś konkretny sens. Po prostu robiłeś to bo sprawiało ci to dziką przyjemność i niezłą zabawę. Korzystałeś z chwili obecnej, żyłeś przysłowiowym tu i teraz i wiesz co? To było piękne. Jako dziecko nie myślałeś przyszłością, ani przeszłością. Dlatego ludzie tak często opowiadają, że w dzieciństwie byli bardziej radośni, zabawni, otwarci na nowe i przepełnieni energią. Teraz są znudzeni, już mało co ich zachwyca i rzadko się uśmiechają, nie wspomnę już o byciu spontanicznym. Tak naprawdę to nie jest wina dorosłości. To, że przekroczyłeś umowną granicę i od tej pory jesteś już dorosły, nie znaczy, że masz zamienić się w chodzącą maszynę do płacenia rachunków, oglądania nudnych seriali i narzekania jak to inni mają lepiej. Nie jest to do końca twoja wina. Społeczeństwo w jakim żyjemy w pewien sposób narzuca nam konkretne role, które według niego pasują do określonego wieku. No bo wiesz, jak masz te trzydzieści lat to nie bardzo pasuje ci biegać boso w deszczu i śmiać się jak popapraniec. Raczej wypada ci pchać wózek z dzieckiem, albo pędzić do biura na szpileczkach. Jesteś wtedy zwykle zabiegany, nie myślisz czy to co robisz daje ci szczęście i zadowolenie z życia. Wydaje ci się, że te rzeczy mogą stać gdzieś na drugim planie, najważniejsze jest przecież to, że żyjesz jak wszyscy. Powszechnie cierpimy też na deficyt spontaniczności i mówię tu o tej takiej prawdziwiej, niezaplanowanej. ( Pojęcie zaplanowana spontaniczność jest dla mnie ogromnym paradoksem). Czasem czujemy w sobie jakiś dziecięcy impuls do zrobienia czegoś szalonego, ale nagle ten mały, uparty dorosły z tyłu naszej głowy mówi :
Czy ty jesteś poważny? W takim wieku, no chyba żartujesz.
Reflektujemy się więc szybko, poprawiamy włosy i jak gdyby nigdy nic ruszamy dalej, karcąc się w duchu za swoje głupie myśli.
Spróbuj czasem zrobić coś dla przyjemności, z ciekawości. Nie myśl o profitach ani sensie. Nie żyjemy tylko po to by pracować, płacić rachunki, chodzić na spotkania z tymi samymi znajomymi od lat. Pozwól sobie otworzyć się na nowe, dotąd nieznane rzeczy. Nie muszą to być jakieś diametralne zmiany – wystarczy zacząć od zamówienia egzotycznej potrawy, której nigdy nie jadłeś. Życie jest za krótkie by tkwić w tym samym, znanym od lat schemacie. Próbowanie nowych rzeczy, odwiedzanie nieznanych miejsc i poszerzanie grona znajomych, powiększa nasze horyzonty i rozwija. Bo grunt to nie rdzewieć, a rozwijać się i uczyć całe życie.
Świetny wpis! Podzielam Twoje zdanie w 100%, sama musiałam się tego nauczyć, teraz zawsze staram się wybierać dla siebie coś nowego, kocham odkrywać nowe rzeczy, jest jeszcze tyle do zobaczenia i doświadczenia, fajnie że trafiłam na bloga kogoś o podobnych poglądach 🙂